Do strony głównej

Ciekawostki

Dębik ośmiopłatkowy

Dębik ośmiopłatkowy Ta niska na 2 - 10 cm krzewinka arktyczna przywędrowała do nas w ostatniej epoce lodowcowej i w Tatrach znalazła sprzyjające warunki klimatyczne do rozwoju.
Dębik ośmiopłatkowy (dryas octopetala), bo o nim mowa, ma duże białe kwiaty w większości ośmiopłatkowe i żółty środek. Jego mocne, zdrewniałe, pokładające się łodygi, wypuszczają korzenie sięgające głębokości 2 m pod ziemią. Liście podobne kształtem do liści dębu (stąd nazwa), są eliptycze, twarde i skórzaste. Dębik występuje na wapiennych skałach i piargach, a więc głównie w Tatrach Zachodnich. Jest rośliną bardzo żywotną i odporną na srogie warunki panujące wysoko w Tatrch. Źródła podają okres kwitnienia od czerwca do lipca, jednak widuje się kwitnące dębiki na początku października. Ten samotny dębik na zdjęciu upodobał sobie wystawioną na wiatry stromą grań Bobrowca w Tatrach Zachodnich. Zdjęcie zostało zrobione w ostatnich dniach września, kiedy w Tatrach niemal nie ma kwiatów z wyjątkiem goryczek trojeściowych i goryczek orzęsionych. Te jednak są ukryte w niższych, zadrzewionych partiach Tatr. Inną osobliwością rośliny jest wiek, którego potrafi dożyć - ponad 100 lat.

TragarzeTragarze - (słow.) nosiče. Turyści z Polski przybywający po raz pierwszy w Tatry Słowackie są zaskoczeni w jaki sposób dostarcza się zaopatrzenie do niektórych schronisk. Muskularni tragarze noszą na swoich plecach drewniany lub stalowy stelaż z umieszczonym ładunkiem 50 - 100 kg żywności, napojów, opału i środków czystości. W taki sposób zaopatrywane są schroniska, do których nie może dojechać samochód dostawczy, a więc: Chata Zamkovskiego, Teryego, Zbójnicka i Chata pod Rysami. Tragarze na dół znoszą wszelkiego rodzaju odpadki i śmieci. Oni sami twierdzą, że ich zawód ma 150 letnią tradycję. Wszyscy zaczynają w młodym wieku, z biegiem lat większość wykrusza się, pozostają jednak najtwardsi. Do takich ludzi należy Laco Kulanga, obecny gospodarz Chaty Zamkovskiego. W 1997 r. świętował 30-lecie pracy tragarza, w tym okresie wniósł do schroniska ponad 880 t ładunków. Do niego też należą świetne wyniki jednorazowego wniesienia ilości ładunku do kilku schronisk: 151 kg do Terycho Chaty w roku 1976, 139 kg do Zbójnickiej Chaty w roku 1977, 207,5 kg do Chaty Zamkovskiego w roku 1993 i 176 kg do Skalnatej Chaty w roku 1998. Jednak człowiek ten przeszedł samego siebie w roku 1999 kiedy to na swoje 50-te urodziny wniósł na swoich plecach do Chaty Zamkovskiego 210 kg !!! W ciągu 50 lat pracy suma ładunków wyniesiona do schronisk wyniosła ponad 1000 ton (1003600 kg) - kilka ładnych pociagów towarowych
;-) Słowaccy tragarze pracują w różnych górach i co roku spotykają się na swoich zawodach Sherpa Rally. W 1996 r. impreza odbyła się w Tatrach na szlaku Popradzki Staw - Chata pod Rysami. Długość trasy wynosiła 5 km, przy różnicy wzniesień 750 m. Mężczyźni startowali z ładunkiem 60 kg, a zwycięzca przebył ten odcinek w ciągu 1 h 33 min. Kobiety wnosiły ciężar 20 kg, a rekordzistka przeszła trasę w czasie 1 h 10 min.
Przewodnikowy czas dotarcia do Chaty pod Rysami wynosi 2 h 15 min.

Widmo BrockenuWidmo Brockenu. Dość rzadkim zjawiskiem jest oglądanie własnego cienia na powłoce chmur znajdującej się kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów poniżej. Jest to możliwe w słoneczny dzień, kiedy słońce znajduje się z tyłu za plecami. Cień własnej sylwetki jest zwykle otoczony pojedynczą lub podwójną tęczową aureolą. Zjawisko to polega na załamaniu się światła w kropelkach mgły i tworzeniu tęczowych okręgów. Nazwa pochodzi od szczytu Brocken w górach Hartzu gdzie po raz pierwszy opisano zaobserwowane zjawisko. Wśród doświadczonych turystów krąży przekonanie, że kiedy człowiek zobaczy ten efekt po raz pierwszy to grozi mu niebezpieczeństwo pozostania w górach na zawsze. Dopiero po 3 razach groźba gór mija.
W przesądy można oczywiście nie wierzyć, ale faktem jest, że zjawisko to jest bardzo widowiskowe i nawet najlepsze zdjęcie nie jest w stanie tego oddać. Fotka przedstwia widmo Brockenu, które uwiecznione zostało w Tatrach Słowackich na grani przy zejściu z Banówki(Banikova) w kierunku Hrubej Kopy.

Gerlach Gerlach Najwyższy szczyt Tatr (2655 m n.p.m.), chociaż do połowy XIX w. nie był uważany za najwyższy. Wcześniej palmę pierwszeństwa dzierżył Krywań, a następnie Łomnica. Dopiero dokładne pomiary dokonane w latach 1837 - 38 ujawniły prawdziwego króla Tatr. Słowacy określają go Gerlachovsky Stit (od nazwy miejscowości Gerlachov u podnóża Tatr). Na przedwojennych polskich panoramach figurował jako Garłuch, a w "szczęśliwych" latach stalinowskich (1949 -1957) "uhonorowano" go dźwięczną nazwą Stalinov Stit.
Na samym wierzchołku średnia roczna temperatura wynosi - 6 st. Celsjusza. Okazuje się, że w obrębie wierzchołka nawet mimo tak srogich warunków rośnie 20 gatunków roślin naczyniowych, z czego 9 powyżej 2650 m (5 m poniżej szczytu). Do nich należą min. dzwonek alpejski, dzwonek wąskolisny, boimka dwurzędowa, piewiosnka maleńka. Od 1886 r. w obrębie szczytu miało miejsce ok. 25 wypadków śmiertelnych, nie licząc katastrofy lotniczej na Zadnim Gerlachu.

Orla PerćOrla Perć Wielu z nas spacerowało po Orlej Perci, najtrudniejszym szlaku turystycznym w Polsce i całych Tatrach. Nie każdy jednak wie, że była to jedna z pierwszych w Europie, obecnie tak popularnych "vie ferrate" - dróg żelaznych, czyli trudnych szlaków turystycznych ubezpieczonych łańcuchami, klamrami i drabinkami. Dzisiaj można po podobnych trasach chodzić min. w Dolomitach. Projekt naszej Orlej Perci powstał w 1901 r. Wysunął go Franciszek H. Nowicki, a zrealizował pod własnym nadzorem i z własnych funduszy ks. Walenty Gadowski w latach 1903-06.
Stalowe zabezpieczenia były wykonane bardzo solidnie i służyły turystom niemal przez 100 lat, zostały wymienione parę lat temu.
Szlaki łącznikowe, taki jak niebieski szlak na Zawrat, poprowadzono w latach 1904-11. Umożliwiają one przechodzenie krótszych odcinków Orlej Perci. Cały szlak graniowy prowadzi od Przełeczy Krzyżne przez Granaty, Kozi Wierch, Zawrat do Świnicy liczy sobie 9 km, a przewodnikowy czas przejścia wynosi 8 h.

NiedźwiedźNa spotkanie z niedźwiedziem - Na początku maja niedźwiedzie głodne po zimowym śnie, żywią się młodymi pędami roślin, listkami i ziołami. Ten "pasł" się na jednej z polan w górnej części Doliny Strążyskiej. Nie przeszkadzał mu tłum ludzi wędrujacy szlakiem w dolinie. Cały czas trzymał bezpieczną odległość i nie zwaracał na ludzi uwagi. Czasem tylko podnosił łeb sprawdzając czy nikt się nie zbliża. Turyści nawet nie zdawali sobie sprawy, że drapieżnik jest tylko 100 m od nich.
- Kilka lat temu ratownicy TOPR zostali wezwani przez telefon komórkowy do dziwnego przypadku. Okazało się, że grupa turystów w okolicach Polany Waksmundzkiej natknęła się na dorodnego misia. Ten tak wystraszył nieszczęśników, że wszyscy uciekli na drzewo. Niedźwiedź wyraźnie nie chciał zrobić im krzywdy, mimo, że potarfi doskonale chodzić po drzewach pozostał na ziemi. Jeden z turystów miał telefon komórkowy, z którego wezwał ratowników. Kiedy toprowcy przybyli na miejsce po niedźwiedziu nie było śladu.
- Spotkania z niedźwidziami zdarzają się nie tylko turystom. 1 sierpnia 1997 r. patrol TOPR poszukujący zaginionej 72-letniej turystki wspinający się Żlebem Zabijak w Dolinie Chochołowskiej został zatrzymany przez niedźwiedzia. Miś nie przestarszył się kilkuosobowej grupy i broniąc swojego terytorium zmusił ratowników do odwrotu.